piątek, 14 września 2012

kłopotowska czwarta


Było zimno, a jego ogromna dłoń rozgrzewała moje, delikatnie, opuszkiem głaszcząc palce. Uśmiechałam się cały czas, nawet wtedy, gdy zgrabnym ruchem wyciągnął spod doniczki klucz, przyglądając mi się podejrzliwie. Ściągnął ze mnie kurtkę, dotykając nagiej skóry, wydawałoby się dokładnie ukrytej pod swetrem, co spowodowało dreszcz; chyba lepiej dla mnie, że błędnie to zinterpretował, zaciągnął do kuchni, mamrotał coś o głupkowatych pomysłach Kłopotowskiej i zabrał się do parzenia herbaty.
Gorący wrzątek poparzył mi dłoń, a jemu łokieć; ściągnął ze mnie koszulkę, rzucając ją gdzieś w kąt kuchni i z zapałem zabierając się do obcałowywania każdej części mojego ciała, sprawiając mi tym niebotyczną przyjemność. Z zachwytem poddawałam się jego pieszczotom, głośno dysząc i czerwieniąc się jeszcze bardziej, co Kubiak zauważył od razu; nie przestał, wręcz przeciwnie- uśmiechnął się szeroko i z coraz większą pasją kąsał mnie i dotykał, rozpalając wszystkie zmysły. Rozebrał mnie, a ja, a niech mnie, nie czułam się ani trochę zawstydzona, jakby to było całkowicie naturalne; było tak inaczej od tych paru chwil z Bartmanem, kiedy oboje napaleni na siebie i pijani przespaliśmy się z sobą dla przyjemności; czułam w jego gestach czułość, troskę i chęć ulżenia mi po spotkaniu z destrukcyjną matką; ufałam mu. Nie bałam się, że zniknie, zostawiając mnie samą w rozsypce i jedyną pamiątką po nim będzie jego słodki zapach unoszący się w sypialni przez najbliższy tydzień; to dziwne, bo zazwyczaj trzeba długo walczyć na moje zaufanie. Nie rozdaję go z prezencie ze względu na dobry humor.
Może on zdobył je już wcześniej, kiedy zwyczajnie był ze mną, nie domagając się niczego w zamian; kiedy uciszał wyrzuty sumienia po Zbyszku, kłócił się z nim o mnie, robił mi śniadanie, rozumiał moje milczenie i chęć samotności; z przeświadczeniem, że będę ciężko tego żałowała, wtuliłam się w jego tors, pozwalając mu wziąć się na ręce i przenieść do sypialni; był tak delikatny, jakbym była ze szkła. Wyjątkowo mi to nie przeszkadzało, a wręcz ujmowało to, że traktował mnie tak wspaniale. Położył mnie na pościeli, składając na moim czole pocałunek i zabrał się do rozbierania; zaczęłam znów dyszeć, co wprawiło mnie w niemałe zakłopotanie, które zbył swoim śmiechem pełnym dobroci i radości.
-To chyba powinnam robić ja.- zauważyłam, unosząc brwi i patrząc, jak pozbywa się spodni.
-Zostały bokserki i koszulka.- usiadł nieruchomo, pozwalając mi zdjąć z siebie resztę odzieży i rzucić ją gdzieś w kąt; potem było historią, ubraną w najpiękniejsze wspomnienia na jakie nie zasłużyłam; było mi dobrze, ciepło i chyba się zakochałam.

Ze wszystkich sił próbowałam się nie rozpłakać przy smutnych starych dobrych rapowych piosenkach, które leciały z głośnika i wmówić sobie, że nie jestem idiotką, a to co zrobiłam było najlepsze dla nas obojga.
Jednakże nie udawało mi się przekonać siebie samej, że postąpiłam mądrze i dobrze, wywalając go z mieszkania, a potem wietrząc je jak po całonocnej imprezie. Czułam się z tym źle, cholernie źle i gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym to bez wahania; wszystko, by znów przy sobie móc czuć jego ciepło.
Uzasadnienie mojej decyzji swoje korzenie miało w tym, że nienawidziłam się angażować i ukazywać swoich uczuć, a Kubiak to człowiek z którym musiałabym być całkowicie szczera; po za tym, nie chciałam bałaganić w poukładanym życiu, w którym nie istnieliśmy my, tylko ja i on, a Bartman łagodził dziury po nieudanych związkach cudownymi palcami i rozkosznymi ustami, pełnymi namiętności, nie miłości.

Alka narzeka, że kawa to lura, wręcz przesłodzona woda, a ja jestem suka, bo nie powiedziałam jej o tym, że Kubiak tu mieszkał, przespał się ze mną i że chyba się w nim zakochałam; że była tutaj matka i zamiast jej ramion wybrał michałowe, a jej nawet nie raczyłam o tym wspomnieć.
Wtedy to przypomniałam sobie, że wsypałam jej tylko jedną łyżeczkę kawy i posłodziłam trzema cukru i że połowę zawartości kubka stanowiło mleko; z westchnieniem wylałam więc kawę i nastawiłam wodę na nową, gdy usłyszałam jej krzyk.
-Kurwa mać, Kłopotowska, zostaw tą pieprzoną kawę i porozmawiaj ze mną, bo czuję że cię tracę, zagubioną we własnych, pierdolonych problemach, które do tej pory rozwiązywałyśmy razem.
-Nie chciałam, żeby to się tak skończyło.- wyznałam skruszona, siadając przy stole i zapalając fajkę; miałam potrzebę mówienia, ciągłego gadania, o wszystkim, od rzeczy błahych i nieważnych, do tych, które zmieniły moje życie; Michał mnie tego nauczył, a teraz zastępczą rolę miała spełnić Alka.
-To po co go wywaliłaś?- spojrzała na mnie, jakbym to ja była winna temu, że nie czułam się na siłach aby próbować stworzyć coś, co przyniosłoby mi trochę ciepła i radości; poniekąd nieco upierałam się przy tym, że nie nadaję się do poważnych związków, lecz nie chciałam się ładować w kolejne bagno, z którego musiałabym się wyplątywać alkoholem, seksem i rapowymi piosenkami.
Śmiała się; opierała głowę na blacie, wycierając skrawkiem rękawa łzy, cieknące jej po policzkach, jednocześnie starając się zachować jakąkolwiek cząstkę dobrej przyjaciółki, ale wychodziło to raczej marnie.
-Kurwa, Kłopotowska, jesteś najwspanialszą suką o ogromnych skłonnościach do masochizmu, jaką kiedykolwiek znałam. I wiesz, wcale nie jestem zazdrosna o to, że zaliczyłaś Bartmana i Kubiaka w niewielkich okresach czasu, ani nie przeszkadza mi fakt, że serwujesz lurę zamiast kawy. Ale opowieściami o tym, że nie nadajesz się do porządnych związków raczej świata nie zwojujesz, więc bierz telefon i dzwoń, póki nie odszedł w siną dal.
Przecież dobrze wiedziałam, że nie odszedł; błąkał się gdzieś, rozpaczając i wspominając, jednakże Alka zachwiała moją pewność siebie. Przecież nie należał do mnie i nie musiał czekać, aż przyjdę do niego i łaskawie pozwolę pogładzić się po policzku; było tyle innych kobiet, które do niego lgnęły, pragnęły go i nie musiałby wysłuchiwać ich opowieści rodzinnych ani spędzać każdego wieczoru na obżeraniu się, czytaniu książek i słuchaniu rapu. Kurwa mać, młody, wolny był, a mimo wszystko chciał mnie mieć, dwudziestodwulatkę z duszą czterdziestki.

Nie odbierał ode mnie telefonu, a bezcelowe błąkanie się po mieście w poszukiwaniu miejsc, które mógł uznać za nasze, coraz bardziej mnie przytłaczało i powodowało, że odczuwałam pustkę.
Nogi same zaniosły mnie pod drzwi mieszkania, w którym wszystko się zaczęło i tylko nadzieja, że pogodził się z Mięśniakiem i walą wódę na przeprosiny w przestronnym salonie pozwalała mi się nie rozpłakać, lecz chyba na zbyt wiele liczyłam.

__________
Czy tylko ja jaram się, że już za tydzień jest premierą Jestem Bogiem? Z tego zauważyłam w trailerach, którymi codziennie się katuję, zapowiada się naprawdę szczery i mocny film, a aktora grającego w Fokusa powoli zaczynam czcić jak jakaś fanatyczka. Podziękujcie Giovanie, bo bez niej raczej tego nie byłoby tak szybko. 

wtorek, 4 września 2012

kłopotowska trzecia


Pochłaniając nie wiem którą z kolei kanapkę opowiadał z zapałem o Mikaelu Blomkviscie, gdy zadzwonił dzwonek. Z niechęcią poszłam otworzyć, a gdy ujrzałam kobietę, niemalże moje lustrzane odbicie zamarły we mnie wszystkie funkcje życiowe i z trudem tylko łapałam oddech. Matka, którą ostatni raz widziałam w święta, niewiele się zmieniła; wciąż tak samo niziutka i drobna, ubrana w elegancką marynarkę i idealnie pasujące beżowe spodnie patrzyła na mnie przenikliwie brązowymi oczami, uśmiechając się lekko wyszminkowanymi ustami i dyskretnie gasząc papierosa za plecami. To były takie nasze małe grzeszki, do których żadna z nas nie potrafiła przyznać się, chociaż wiedziałyśmy o tym doskonale; palenie papierosów było jakoś uwarunkowane genetycznie, szczególnie w chwilach kryzysu.
-Mama?- odzyskałam mowę i unormowałam oddech, nerwowo poprawiając koszulkę Kubiaka, którą ostatnio ukradłam z jego szafy, bo podobała mi się gitara; nie uszło to jej uwadze i od tej pory zaczęła podejrzliwe patrzeć w głąb korytarza jakby spodziewała się tam ujrzeć niemałą orgię.
-Juleczko, kochanie, pomyślałam, że skoro i tak musiałam tu przyjechać, to cię odwiedzę, co ty na to?- jej przesadnie słodki ton od razu dał się usłyszeć i wiedziałam, że czyni to raczej po to, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, niż z czystej tęsknoty, bo w gruncie rzeczy oprócz takich samych oczu i brązowych loków wszystko inne nas dzieliło.
Gorszym problemem był Kubiak w bokserkach w kuchni, rozkoszujący się kubkiem kawy i wyglądający jakby właśnie spędził ze mną upojną noc. Nerwowo uprzątnęłam jego porozrzucane koszulki kopniakiem i weszłam do kuchni.
-Mamo, to jest Michał, Michał to jest mama.- spojrzeli na mnie zaskoczeni moją elokwencją, a ja chciałam zniknąć. Kubiak jednak postanowił ratować sytuację, całując moją mamę w rękę i stwierdził, że niezmiernie mu miło ją poznać, bo słyszał o niej tyle dobrego że wręcz nie mógł się doczekać.
Nie przypominam sobie, żebym mu opowiadała o Dorotce, chyba że o tym, jak zjadliwa potrafi być w stosunku do mężczyzn i za jakie szuje je uważa po nieudanym związku z ojcem. A co mi tam, niech kłamie sobie ile wlezie.
Kolejną gierką z jego strony było przyciśnięcie mnie do siebie i muśnięcie w skroń, co było odczuciem naprawdę przyjemnym, aczkolwiek w moim życiu całkowicie zakazanym, bo nie lubiłam, gdy ktoś robił mi nadzieję, a potem odchodził, jakbyśmy się nie znali. Tak zrobił Kuba, dawno, dawno temu na imprezie, pozbawiając mnie dziewictwa w sposób, który raczej nie przypadłby do gustu nikomu, a potem zniknął, nie pytając nawet o imię; wylane wtedy morze łez pamiętam do dziś, a treść maili, których nigdy nie wysłałam czasem mi się przypomina w chwilach kryzysu i dołuje jeszcze bardziej. Mama przyglądała mi się podejrzliwie, więc przylgnęłam do Michała, gładząc dłonią jego szorstki policzek i uśmiechając się przy tym najpiękniej jak potrafię, pytając, czy zrobić kawy.
Irytowała mnie; ani razu nie zwróciła się do Kubiaka, który po ostentacyjnym udawaniu matki, że nie widzi podstawionej przez niego popielniczki, wyszedł, taktownie zostawiając nas same. Chyba o lata świetlne za późno, pomyślałam, kiedy Dorotka pogardliwie syknęła na dźwięk zamykanych drzwi. Spodziewałam się pytań o niego, tego najważniejszego, kim dla mnie jest, co dla mnie znaczy, jakiś ostrych słów, że nie powiedziałam jej o tym wcześniej, lecz nic takiego nie nastąpiło. Nadal opowiadała o tym swoim Andrzeju, jakby nic się nie stało, a we mnie narastała, potęgowana przez nalot wspomnień z dzieciństwa rozpacz, że wcale jej nie interesuję; docierać zaczęło to do mnie po dwudziestu trzech latach życia, podczas porównywania ojca do owego przystojnego bruneta lekko po czterdzieste. Chyba jęk, że z tym dziadem wiodła żałosne życie i nigdy nie była szczęśliwa, przelał czarę goryczy i spowodował nieodwracalne zmiany w naszych stosunkach. Wymknęłam się do łazienki, obmywając twarz zimną wodą, próbowałam powstrzymać się od telefonu do ojca i wykrzyczenia mu, że kobieta jego życia siedzi właśnie w kuchni i nazywa go niedołęgą, który spieprzył jej życie, a on siedzi w Warszawie i pociesza się po niej kolejnymi nastolatkami; chciałam wygarnąć Dorotce, że nie to obiecywała przed ołtarzem, że to Sebastian był dla mnie ojcem i matką, a oni darli koty między sobą, nie zwracając specjalnej uwagi na swoje dzieci.
Kłopotowska jednak nie chciała jednak mówić tego wszystkiego, bo być może któreś z nich zobaczyłoby swój błąd i zapałałoby naglą chęcią jego naprawienia, fundując codzienne wizyty.
Dobrze wiedziałam jednak, że tak się nie stanie, a spokój zachowuję tylko dlatego, że gdy wyjdzie, bezkarnie będę mogła wypalić pół paczki linków i popłakać w umięśniony tors Kubiaka, bo jesteśmy rzekomo przyjaciółmi.
Gładko zmieniłam temat, opowiadając o ostatniej wizycie u Sebastiana i narzekając na brud w mieszkaniu, którego matka miała zawsze dosyć; w jej oczach widzę, jak planuje zostać ekipą sprzątającą i czcze rozmyślania przerywa Kubiak, który ze słodką miną wchodzi do środka, oznajmiając, że kupił pączki. Ich cudowny zapach roznosi się wnet w całym pomieszczeniu, a ja pomimo tego, że staram się nie jadać takich rzeczy i jestem na wiecznej diecie, mam ochotę go pocałować za tą odrobinę przyjemności; Dorotka zaś stanowczo dziękuje, mówiąc że dba o linię i właściwie to już powinna iść, bo Andrzej czeka, mają razem iść na obiad a potem do kina.
Kiedy odchodzi, wzruszam ramionami, jakby była czymś mało znaczącym i chyba sama zaczynam w to wierzyć, ale nie Michał.
On uśmiecha się znacząco, jakby był ekspertem w takich sprawach i codziennie spotykał Kłopotowskie, których relacje były tak poplątane jak „Moda na sukces” i doskonale wiedział, co ma zrobić. Okazuje się, że gówno wiedział, bo gdy ja płakałam, on tylko mówił, że gdybym była nikim, to nie przyszłaby tutaj, ja zaś twierdzę, że pewnie miała jakąś sprawę do załatwienia i tak w kółko, aż do północy, kiedy postanawiam, że mazanie się z błahego powodu jest całkowicie bezsensowne i gwałtownie wstaję, mówiąc Kubiakowi, że idę na spacer, bo dobrze zrobi mi świeże powietrze. Gdy ubiera buty, staram się jakoś protestować bo w moich wyobrażeniach układałam sobie to wszystko w ciemnościach pośród ulic, bloków i bujnej zieleni; jednak kiedy zamknął za nami drzwi, staranie chowając klucz pod ogromną glinianą donicę, uświadamiam sobie, że potrzebuję go bardziej niż kogokolwiek innego; rozumiał mnie, w miarę męskich możliwości i na pewno nie zamierzał oceniać ani do niczego zmuszać. Akceptował to, co działo się między mną a matką i nie próbował w żaden sposób tego prostować, co przez pięć lat nie udało się Alce. Nie było żadnego muru, ograniczeń ani niedomówień.
Nie odzywał się, zapewne czekając na atak wylewności z mojej strony, który nie nastąpił, a ja czułam, że jestem winna mu jakiekolwiek wyjaśnienie.
Pierdolę przymuszane zwierzenia i oschłych ludzi.
___________
Musiałam to napisać; to swoistego rodzaju podziękowanie, chyba jedyne jakie umiem dać za to, że moja mama nie jest Dorotką; to silna kobieta potrafiąca walczyć o rzeczy dla niej najważniejsze, a tej siły brakuje matce Kłopotowskiej.